Co o tym myśleć, że przedwczesny śnieg postrącał tydzień temu w sadzie więcej jabłek niż zostawił drzewom?
I że nie widać nowej oziminy, tam gdzie wschodziła w zeszłym roku, tylko samorzutny poplon, nawet nie przyorany?
I że kapliczkę kolumnową z latarnią i czterospadowym daszkiem z karpiówki czas poogryzał do żywej cegły nadłamując krzyż?
I że już tylko mech pamięta prośbę sprzed półtora wieku i pisze na zielono swe westchnienie w intencji kogoś, o kim już nikt nie wie?
Co myśleć, gdy znajoma róża, rok temu obwieszona koralami jak panna młoda, dziś ma ich mniej niż pięć?
I że kanałek, niegdyś wymagający mostka a przynajmniej kładki, dzisiaj jest suchym żlebem porośniętym trawą?
Pyta bóbr, po którym tylko nadgryzienie na pniu młodej topoli
pyta sójka, która odleciała z krzewu róży na wierzbę
pyta ziele przygniecione śniegiem, ale żywe blisko Słowa na kamieniu
pyta turysta robiący komórką kiepskie zdjęcie z okna samochodu
pyta bażant przechodzący sobie z pola na pole
pyta zając już w zimowym futerku uciekający w głąb lasu
=============================================
1 listopada 2012
Andrzej Dąbrówka
Sześć pytań trochę retorycznych
Co o tym myśleć, że przedwczesny śnieg postrącał tydzień temu w sadzie więcej jabłek niż zostawił drzewom?
I że nie widać nowej oziminy, tam gdzie wschodziła w zeszłym roku, tylko samorzutny poplon, nawet nie przyorany?
I że kapliczkę kolumnową z latarnią i czterospadowym daszkiem z karpiówki czas poogryzał do żywej cegły nadłamując krzyż?
I że już tylko mech pamięta prośbę sprzed półtora wieku i pisze na zielono swe westchnienie w intencji kogoś, o kim już nikt nie wie?
Co myśleć, gdy znajoma róża, rok temu obwieszona koralami jak panna młoda, dziś ma ich mniej niż pięć?
I że kanałek, niegdyś wymagający mostka a przynajmniej kładki, dzisiaj jest suchym żlebem porośniętym trawą?
Pyta bóbr, po którym tylko nadgryzienie na pniu młodej topoli
pyta sójka, która odleciała z krzewu róży na wierzbę
pyta ziele przygniecione śniegiem, ale żywe blisko Słowa na kamieniu
pyta turysta robiący komórką kiepskie zdjęcie z okna samochodu
pyta bażant przechodzący sobie z pola na pole
pyta zając już w zimowym futerku uciekający w głąb lasu
Zające już mają zimowe futerka?
A co myśleć o tym, że kiedy poszłam po kasety do dyktafonu, kupionego tuż przed Smoleńskiem, okazało się, że już ich od roku nie ma – nie podukują, bo wszystko już tylko cyfrowe…
To ja jednak wolę bażanta przechodzącego z pola na pole, i różę, choć w coraz mniej ozdobnych koralach.
Turysta robiący komórką kiepskie zdjęcie…
Pamiętam, jak trzeba się było do zdjęcia przyłożyć, bo klatek tylko trzydzieści sześć… szkoda było marnować na kiepskie:)))
Pozdrawiam serdecznie, Andrzeju, w Dzień Zaduszny, nie smutny jednak, ale taki… retoryczny:)
Zając nam mignął i było w nim sporo białego, nigdy nie widziałem zająca z tak bliska, jakieś 20 m na początku, był bardzo duży.
Ale przecież chodzi o co innego, że to on w zimie będzie korzystał z tych jabłonek , których pnie osłania folia.
Tym razem oprócz cmentarza poszliśmy nie tylko nad Wisłę, ale najpierw do lasu, ciągną się takie zalesione wydmy aż do Puszczy Kozienickiej. W przeciwną stronę niż zając uciekły dwie sarenki, wszystko tuż po wejściu z polnej drogi do lasu, niedaleko tego sadu. (Długie na kilometr rzędy jabłonek prowadzą aż do szosy Warszawa-Sandomierz.)
W tym przysiółku pod lasem, zwanym chyba Gruszczynek, znalazł się dawno temu drewniany dom, w którym się urodziłem; gdy moi rozdzice zbudowali dom murowany, chata z bali została sprzedana starej wdowie Pawińskiej, taki dom można jak wiemy rozebrać i złożyć w nowym miejscu. Nigdy tam nie byłem, i teraz już tego domu nie zobaczyłem.
Cieszę się, że doceniłaś moje opanowanie, musiałem zająć retoryczny dystans, bo przyznam, że obumieranie róży i wyschnięcie kanału, w którym się jako brzdąc uczyłem pływać, mocno mnie zabolały.
Nie martw się, jeszcze wezmą jeszcze na nas odwet – i róża, i bóbr, i woda. Pamiętasz zeszły rok? Wody było co niemiara. Przyroda jak kobieta, zmienna jest ale odpowiedzialna. 🙂
Obyśmy byli wszyscy tak zadowoleni jak te kaczki przefruwające na drugi brzeg Wisły wczoraj
Stopień zadowolenia zawsze zależy od poziomu oczekiwań. Kaczkom łatwiej, bo oczekują tego, co już znają. Ludzie zawsze oczekują czegoś :więcej”, stąd nasze problemy z akceptacją tego, co znajdujemy „na drugim brzegu”…
Łaska
Odgarnia z czerwieni wczesny
śnieg. Zaraz potem, zdziwiona,
odwiedza to, co jeszcze przed chwilą
było jej, a teraz nie jest. Łakome
włosy ziemi plączą taniec zmarzniętych
drobnych łap. Nie zna odpowiedzi na najprostsze
pytania, ale też nie potrzebuje ich stawiać. Chce
ciepła, jest bardzo ludzka, nawet gdy patrzy
ze zdumioną miłością na wrzącą biel. Jej imię
jest początkiem dnia i końcem życia. Głóg
wyznacza drogę przez listopad, który, być może,
wcale się nie zaczął. Ugór zatapia się
w zielonym, nawoskowanym świetle
liści, pamiętających, że obiecano im
darowanie bujności i tego, że nie były
ani zimne, ani gorące.
Odgarnia z czerwieni wczesny śnieg
patrzy ze zdumioną miłością na wrzącą biel
w zielonym, nawoskowanym świetle / liści
Pejzaż
ta Troja spalona
na biały popiół
liście
wywieszone głową
w dół
chorągiewki
dojrzałej niewinności
żółty koń troi się
wreszcie unosi cało
grzbiet by drewniane
przęsła obmywał z żółci
padok zimnych łez
a gdzie są
zwycięzcy
jeszcze cień ich
palców w rozgrzanej
do czerwoności grzywie
poprawia kalendarz
Łódeczkę liścia
przygniata żagiel śniegu
do pnia jesieni
Andrzeju, chciałam napisać coś pod Twoimi jagódkami i nasionami oskrzydlonymi bielą i czerwienią – ale to jest jedyna notka, pod którą udaje mi się odpowiedzieć – nie wiem, dlaczego.
Pozdrawiam serdecznie:)
Zjadacz kolorów
pożarł połowę świata
co go powstrzyma
omszały cudownie wypatrzony napis
To się nam zdarza widzieć, gdy tak sobie chodzimy
W lewym górnym rogu ikonu tego wpisu który przedstawia pastwisko nad Wisłą w Gruszczynie, jest podwyższenie na łące. Umieszczono tam słupek ze stalowego teownika, zwieńczony na wysokości dwu metrów tablicą metrowych rozmiarów. Na białym tle widniała tam a może dalej widnieje liczba 451.
Tablica ta nie pojawiła się w moim dzisiejszym śnie, który – nie pierwszy raz – toczył się w tamtym miejscu.
Odbywały się tam sceny groźne, z głęboką niebezpieczną wodą, którą tam realnie widywałem, bywały sceny neutralne, wizyty krajobrazowe. Dzisiejsza wizja lokalna obok takiej krajobrazowej lustracji topografii kęp i odnóg na południe od tej tablicy zaskoczyła mnie pod koniec niezwykłym doświadczeniem płytkiej bystrej rzeczki, rwącej żwawo po piaszczystym korycie w wąwozie trzymetrowej głębokości, ale też piaskowym i jasnym. Woda rwała szybko jak w górskim potoku, ale poziomo, bez widocznych zeskoków, w kilku krętych płytkich nurtach omijających jakieś kępki trawy. Zsunąłem się z brzegu wawozu i szedłem brzeżkiem czy po dnie z biegiem rzeczki. Płynęła w tym samym kierunku co Wisła i miałem świadomość , że jest równoległa i że Wisła jest niedaleko za moimi plecami.
Zauważyłem – i się zadziwiłem – że była tak pogodna, jasna, „wdzięczna” jakby dawniej powiedziano, zupełnie inna niż są zwykle takie odnogi rzeczne przeciekające leniwie i z trudem przez zarośla lub szuwary, ciemne i zamulone.
Pingback: Prof. Andrzej DĄBRÓWKA: „Po co nam historia?” | Wszystko co najważniejsze