Ostatni raz byłem tu przed 33 laty. Przyjęto mnie do koła młodych ZLP, ale nic z tego nie wynikło, bo tydzień później ktoś wprowadził stan wojenny i wszystko się rozpadło. Pamiętam że w komisji była Kasia Boruń jeszcze chyba nie Jagodzińska, ale nie jestem pewien, oraz Antoni którego nazwiska dwusylabowego nie pomnę, ale sobie przypomnę, bo miałem z nim wtedy ciekawą wymianę zdań. Wymyśliłem otóż blog literacki. Na fali solidarnościowej swobody, kiedy powielacz i kserokopiarka przestały być traktowane jak dynamit, stało się możliwe stworzenie biuletynu, w którym każdy z członków koła młodych dostawałby do wypełnienia jedną stronę, to by się potem łączyło w jeden plik i w całości jak leci powielało w iluś tam egzemplarzach. I pamiętam, że Antoni (w nazwisku mi majaczy jakieś Ci) pochwalił pomysł, mówiąc: Tak, gdyby coś takiego było świetnie redagowane, to byłaby ważna sprawa. I tu się rozminęliśmy, bo mnie chodziło o coś zupełnie spontanicznego i w żadnym razie nie redagowanego, każdy miał mieć prawo opublikować to, co napisał i tak jak napisał, będąc panem suwerennej strony w składkowym biuletynie.
Zanim doszło do następnej wymiany zdań z kolegami w kole młodych, powielacze i kserokopiarki znowu się stały dynamitem z gotowym do podpałki lontem, więc dopracowanie tego pomysłu nie nastąpiło. Nawet kiedy kserokopiarki przestały znowu być dynamitem, a powielacze całkiem wyszły z użycia, nie wróciłem do tego pomysłu, bo już koło przestało być młode, a ja całkiem straciłem literackie kontakty. Nawet już nie wróciłem do odwiedzin redaktora działu poezji w „Twórczości”, dzięki któremu debiutowałem w sposób dorosły – bo wcześniej coś tam ukazywało się w pismach młodzieżowych. Jeśli gdzieś tam jest jeszcze archiwum, to może leży narracyjny wiersz (w stylu „Goździka zielonego”), który napisany w jednym egzemplarzu powędrował do lektury pana Ziemowita Fedeckiego. Można go rozpoznać po tym, że był pisany na maszynie, możliwe że z niebieską taśmą, były takie sztuczki, ale przede wszystkim nie na arkuszu papieru A4, tylko na kawałku rolki papieru dalekopisowego, bo się u kogoś zaopatrzyłem i pisałem różne rzeczy na tej rolce, odcinając po prostu tyle ile się zapisało.
Dzisiaj Internet daje nam idealne możliwości publikowania tego co się napisze i jak się napisze, a portale i blogi literackie są ogrodami bez końca, przeważnie nie plewionymi, ale o to mi chodziło. Plewcie je albo nie plewcie, ale pamiętajcie, że ja je wymyśliłem.
Andrzeju,
Świetnie się zapowiada to spotkanie.
Twoje wspomnienie – fascynujące.
…
Niestety nie będzie na sali rzutnika, więc fotowiersze będę mógł tylko przeczytać. A zaczynam eksperymentować z video, później podam link, jeszcze nie wysyłam na Youtube, tylko udostępniam od siebie.
Aha, dodam dla zachęty, że będę rozdawał swój tomik z roku 2009. Pierwszy się ukazał w 2004, więc wypadałoby wydać trzeci. Jest właściwie gotowy, bo projekt fotowierszy chyba ma się ku końcowi. Niestety drukowanie ich na papierze to dziś rzecz rujnująca i nie ma na to szansy, więc pozostaje rozproszone istnienie sieciowe – według linków ułożonych w zakładce FOTOWIERSZE
Planuję przeczytać coś z poniższych tytułów, w zależności od czasu:
Kliwia
http://dabrowka.salon24.pl/172828,w-owym-czasie-pewna-gospodyni-z-miasteczka-opodal-stolicy
Nalodzenie
http://dabrowka.salon24.pl/277168,lodoplastyka
Tyle co nić
http://dabrowka.salon24.pl/404603,tyle-co-nic
Utwarzanie
https://adabrowka.wordpress.com/2013/06/05/utwarzanie-fotowiersz/
Agitato na pięć bodziszków
https://adabrowka.wordpress.com/2014/07/27/agitato/