W pałacu polskiej mediewistyki profesor Małgorzata Dąbrowska zajmuje własną komnatę bizantyńską. Opowiada w niej pasjonującą i smutną historię upadku wielkiego chrześcijańskiego cesarstwa, zniszczonego w ciągu paru stuleci przez trzech głównych wrogów: muzułmanów (z Turcji), katolików (z południa Europy) i wewnętrzne waśnie. Miarą tego upadku niech będzie fakt, że kiedy pół wieku po upadku Konstantynopola umierał prawowity dziedzic cesarskiego tronu Andrzej, jego żona nie miała pieniędzy, żeby mu wyprawić pogrzeb.
Na ogół czytanie historii nie przysparza nikomu radości i częściej chyba sprawia satysfakcję typom złośliwym niźli ludziom dobrym. Przypadek Bizancjum jest jednak szczególnie przygnębiający z powodu nasilenia aury bratobójczości i samobójczości, bowiem one jakoś mocniej bolą niż zwykła wrogość ze strony obcych, po których zwykliśmy nie spodziewać się niczego dobrego. O ile zatem nas nie zaskakuje i wobec tego aż tak nie gorszy ciągłe nękanie Greków przez Azjatów, to napaści ze strony zachodnich Europejczyków wydają się nieuzasadnione a więc podłe.
Zgodzę się łatwo na zarzut, że uprawiam pięknoduchowskie marudzenie, ignorując nagminność wojen wewnątrz katolickiej Europy, a nawet samego zachodniego Cesarstwa. Skoro się między sobą wyrzynali jak dzicy, to czemu mieliby być bardziej posłuszni ludzkim odruchom i boskim przykazaniom w stosunku do „schizmatyków”? Dlaczego to rozumiem, a jednak nie umiem im tego wybaczyć?
Czy niepotrzebnie czuję zastępczy wstyd, że zabiegi Greków o sojusze z łacinnikami pozostawały zwykle bezowocne, nawet jeśli przyjmowali rzymskie wyznanie wiary, jak Jan V Paleolog?
Czy się zanadto wzruszam, kiedy czytam jedno z najładniejszych zdań tej książki, o synu Jana Manuelu II, który w swoich zabiegach nie był wprawdzie gotów pójść aż tak daleko jak ojciec, ale był nie mniej aktywny.
Jego prawosławne serce ugodziła jednak strzała łacińskiego Amora. Nie znamy imienia młodej damy, z którą związał się prawdopodobnie podczas niewoli w Wenecji w 1370 r., ale to ona była kobietą jego życia, matką ukochanej córki, Izabeli-Zampii, oraz kilkorga innych dzieci, które zmarły w dzieciństwie. (s. 227)
Cesarz-intelektualista wykazał się zdaniem Dąbrowskiej zarazem władczą odpowiedzialnością jak i autentyczną ludzką wrażliwością, kiedy zastanawiał się nad swoim położeniem w Dialogu o małżeństwie mającym formę rozmowy syna z matką:
…Manuel pytał Helenę Kantakuzenę Paleologinę o sens ożenku, gdy państwo jest w beznadziejnym stanie. Wskazywał na odpowiedzialność ojcowską związaną z wychowaniem i wykształceniem dzieci, ich chorobami a także śmiercią i opłakiwaniem aż po grób. (s. 227)
I z drugiej strony, Grecy też nie byli barankami. Oprócz tych, co liczyli na pomoc z Zachodu, byli i tacy co może zbyt łatwo godzili się na uznanie tureckiej zwierzchności woląc „Turka od Papieża”.
Czytając książkę Dąbrowskiej o upadku dawnej Grecji bizantyńskiej dzisiaj, a więc w dobie finansowego krachu Euro-Grecji, nie sposób uwolnić się od pytania, czy jest między tymi dwoma zdarzeniami jakiś związek. Sami się wszak zastanawiamy, czy niedobór myślenia państwowego w Polsce nie jest zatrutym owocem dwóch stuleci braku własnego państwa. Wobec tego czy dwakroć dłuższy okres zniewolenia Greków nie sparaliżował jeszcze silniej i na dłużej ich myślenia o państwie?
Małgorzata Dąbrowska,
Drugie oko Europy. Bizancjum w średniowieczu,
Wrocław 2015, http://www.chronicon.pl
Przypomniał mi się piękny wiersz Konstandinosa Kawafisa (w przekładzie Zygmunta Kubiaka), który chyba warto w tym miejscu przytoczyć:
Teofilos Paleolog
To ostatni rok. Ostatni
greckich cesarzy rok. I niestety,
jak smutno wszyscy wokół władcy rozmawiają.
W rozpaczy tej, w tym bólu
Jego Wysokość Teofilos Paleolog
powiada: „Wolałbym umrzeć niźli żyć”.
Ach, Teofilu Paleologu,
ileż udręki naszego narodu, ileż wyczerpania
(znużenia niesprawiedliwością i prześladowaniami)
zawarły te tragiczne cztery twoje słowa.
Wygląda tak, jakby naród grecki nie zdołał się podnieść po tym wielowiekowym zniewoleniu. Tak jak zboże rzucone na ziemię i przygniecione gradobiciem – nie ginie wprawdzie, ale też nie wstaje i rośnie dalej wegetując na klęczkach.
Drogi Andrzeju,
wiersz Kawafisa jest stosownym komentarzem do tego, co w XV w. stało się
z Bizancjum.
Grecja kreująca w XIX w. swe miejsce na mapie to historia pasjonująca. Czy Ateny od razu promowano na stolicę? Czy nazwą państwa miała być Hellada? Trudno uwolnić się od rzymskiego spadku. Romejowie – łacinnicy…Pozorna opozycja
z Osmanami w tle.
Pozdrawiam serdecznie,
Małgosia
Pozorna opozycja, bo niby jednak jedno chrześcijaństwo, i rzeczywiste wspólne korzenie, Septuaginta, a przecież brat napadł brata.
Mnie zaciekawiło, że Kawafis mówi o „naszym narodzie”, więc jakby przenosił tamte dawne nieszczęście bizantyńskie na czasy dzisiejsze.
Książkę tę zrazu chciałem tylko przejrzeć, lecz kiedy już ją otworzyłem, nie mogłem się od niej oderwać. Ach, te historie bizantyńskie! Nie są wcale mniej fascynujące niż dzieje Borgiów i Tudorów, które stały się niedawno kanwą popularnych seriali. Taką jest historia Agnieszki z Francji, podwójnej cesarzowej-wdowy, która w roku 1203 spotkała się w Konstantynopolu z przywódcami czwartej krucjaty.
„Czyż nie jest to pyszna scena, dla której utrwalenia przydałaby się kamera? Rozgniewana dama nie chce konwersować z rodakami, bowiem poparli postać, której nie była politycznym zwolennikiem. Jest oburzona do tego stopnia, że prosi obecnego przy rozmowie Greka, który służył jej za tłumacza, aby jej respons, wygłoszony po grecku, przełożył na francuski. Tłumacz nie zna francuskiego!” (s. 78).
Dobrze byłoby zobaczyć film rozpoczynający się od takiej sceny. Potem mogłaby być retrospektywa. Ośmioletnia królewna francuska przypływa na okręcie genueńskim do Konstantynopola. Mała dziewczynka, a jakże jest ważna, skoro wita się ją z taką pompą. Przybyła, by poślubić syna cesarza – chłopca niewiele od niej starszego. Ich małżeństwo nie będzie wszak skonsumowane, bo wciąż niedorosły Aleksy II, który w międzyczasie został basileusem, padnie ofiarą fałszywego opiekuna i krewnego, Andronika Komnena. Ten w okrutny sposób pozbawi go życia, tronu i żony. Dwunastolatka i mający już sześćdziesiąt pięć lat mężczyzna staną się nową parą cesarską nad Bosforem – niewinne dziewczę i splamiony krwią uwodziciel.
„Na podstawie materiału numizmatycznego trudno określić urodę bizantyńskiego Casanovy. We wspomnianym manuskrypcie modeńskim, spośród twarzy innych cesarzy wyróżnia Andronika gęsta, siwa broda, wskazująca na poważny wiek. O jego obliczu niewiele więcej można powiedzieć, choć zwracają uwagę regularne rysy i dobroduszne spojrzenie, które nie odzwierciedla awanturniczego charakteru”(s. 89).
Uroda cesarza. Tą kwestią artyści bizantyńscy chyba w ogóle się nie interesowali. Pokazywali dostojeństwo, wiek, może też pewne cechy indywidualne władcy, jednak nie jego urodę. Odmienny pod tym względem jest znany portret konny Jana VIII Paleologa, ale ten namalowany został przez włoskiego mistrza. Benozzo Gozzoli stworzył fresk upamiętniający Sobór we Florencji, podczas którego zawarto unię między kościołami obrządku wschodniego i zachodniego (1439). Dzieło, zdobiące kaplicę florenckiego pałacu Medyceuszy, przedstawia pochód trzech króli, zmierzających do Betlejem. Król młody ma rysy Wawrzyńca Wspaniałego, w króla starego, z długą siwą brodą, wcielił się Józef II, patriarcha Konstantynopola, a cesarz Jan występuje jako król w średnim wieku. Niektórzy, patrząc na ten wizerunek, uznają pewnie, że to jest dobry wiek dla mężczyzny.
Powrócę jeszcze na chwilę do przerwanego serialu. Andronik zostaje strącony z tronu i okrutnie zamordowany. Jego miejsce zajmuje Izaak II Angelos. Do Konstantynopola przybywa królewna węgierska, która zostanie cesarzową. Ma dziesięć lat. Tu jeszcze serial się nie kończy. Kto jest ciekaw, co będzie dalej, niech sięgnie po książkę Małgorzaty Dąbrowskiej.
Drogi Andrzeju,
podziękuj, proszę, panu Mariuszowi Kazańczukowi za piękny komentarz. Cieszy duszę.
Pamiętam, by odnieść się do Twej kwestii dotyczącej bratobójczej walk w chrześcijaństwie.
Proszę jednak o wyrozumiałość. Dzis przywiozłam Mamę ze szpitala. Wózek inwalidzki będzie na codzień.
Kolejna lekcja pokory wobec życia zaczęła się.
Reszta czekać musi.
Serdeczności moc,
Małgosia
_____
Portret cesarza Jana VIII: Benozzo Gozzoli

Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/John_VIII_Palaiologos