Krótki w tym roku bieszczadzki urlop przyniósł jednak kilka niespodzianek. Zacznę od największej, choć trochę zaplanowanej. Zamiar odwiedzenia Jeziorek Duszatyńskich powzięliśmy bowiem niedługo przed wyjazdem, ale nie byliśmy pewni trasy ani nie wiedzieliśmy, czy to realny cel wycieczki, jeśli się jest z siedmioletnim dzieckiem.
Z Komańczy do Duszatyna w dolinę Osławy samochodem, przy barze parking – i na szlak czerwony, w stronę Chreszczatej. U wejścia na drogę leśną – obłożoną w wielu miejscach stertami drewna – kapliczka otoczona gęstwą wysokich bodziszków łąkowych,
takich samych, których kłącze z łęgu pod Jureczkową przeniosłem do swojego ogrodu.
Droga nie jest trudna, dość łagodna, wznosi się ostrzej bliżej jeziorek. Uciążliwy był upał, trudny do zniesienia w nasłonecznionym zielonym korytarzu bez przewiewu.
Spotkane siedlisko motyli, które obsiadły wodopój pokażę kiedy indziej, razem z innymi bieszczadzkimi motylami, a były tu dwie duże niespodzianki, w tym paź królowej.
Duży próg na potoku znajdzie się w opowieści o wodospadach.
Pełne dwie godziny (wliczając odpoczynki) zajęło nam dojście do pierwszego jeziorka. Dziś pokażę pierwsze, a choć wiele się nie różnią, to warto je pokazać osobno.
Pierwsze jeziorko lepiej oglądać z podwyższonego brzegu wschodniego, wtedy refleksy na jego powierzchni dodają mu głębi i nakładają się na widoki pod przezroczystą wodą przez co mieszają się światy i ich silne barwy, spływają i przesuwają ich granice.
Wszystko rośnie nad wodą i pod powierzchnią, żyje i umiera, i znowu ożywa, stoi w głębi albo chodzi po wodzie. Bieleją jak kości obumarłe gałęzie. Całe drzewa leżą tuż pod powierzchnią wody, jakby się niedawno utopiły.
Każdy kawałek powierzchni jeziorka jest inny, gdyż co krok inne coś się w nim odbija z góry, a co innego przebija spod spodu. Pojawiają się niespodziewanie niebieskie okienka i zielone kępy czegoś nie widzianego na górze.
Inaczej niż to jest w zwykłych obrazkach, kiedy drzewo odbija się w wodzie i jest po prostu tym samym drzewem do góry nogami, tutaj odbicie następuje pod całkiem innym kątem, drzewa są tuż nad wodą i to co się odbija jest dla nas inaczej niewidoczne. Można patrzeć i patrzeć.
Leciutkie fale marszczą refleksy, choć żadnego wiatru nie czuć. To już zaczyna się magia wchodzenia w obraz olejny. Bardzo zielony. Wszystko zielone. Prawie wszystko, ale za to bardzo…
==============================================================
© A. Dąbrówka (zdjęcia 10.07.2013, tekst 14 lipca 2013)
Przypominam moje dawniejsze Wycieczki bieszczadzkie
19.09.2010 Pagórki i łąki
19.10.2010 Leśne drogi: ziemia, woda, trawa (Bandrów)
12.11.2010 Góry rzeki
4.03.2011 Góry, śnieg i…
20.08.2011 Wsie miasteczka
Doskonałe!
Dziękuję, zatem opłaciły się pomarszowe obtarcia naskórka. A dodam jeszcze obrazek z bodziszkami, który nigdzie w notce się nie mieścił. To jest trzecie pokolenie bodziszków z Jureczkowej które przyjęło się i rozkwita w moim ogródku.
Są śliczne! Pewnie mówię nieobiektywnie( zresztą: jak można zachwyt wyrazić obiektywnie? :)) , ale naprawdę mam jakiś ogromny ( nieuzasadniony może) sentyment do niebieskich kwiatów.
Ja w tym roku błękitną ipomeę sprowadziłem przez e-bay z Meksyku przez Kanadę. To jest ten kwiatek w moim logo. Jeszcze nie kwitną, ale niedługo będą. Inne wilce wcześniej wysiane już zaczynają: wczoraj na tarasie a dziś w ogrodzie.
Należy się jeszcze jeden bodziszek z odwiedzającym go bzygiem
Cudowne w swej delikatności i magii!
Jedyne niebieskie, jakie u mnie kwitną, to orliki i irysy. Bardzo je lubię, ale te, z Twych zdjęć, są naprawdę fascynujące!
Przysłał mi swoje wiersze pan Grzegorz Kwiatkowski.
http://www.grzegorzkwiatkowski.com
Będę je co jakiś czas komentował w miarę czytania.
Dziś refleksja do jednego z wersów METAFIZIQUE / METAPHYSIQUE, w tomie „Przeprawa” (2008)
„posadzka jest taflą jeziora”
chodzą po niej ci co chcą się szybko
przeprawić z brzegu na brzeg ostrożnie
jak mnich sunący bez unoszenia nóg
żeby tylko nic nie drgnęło
bo tafla przestanie być taflą
piękne! ja mam sentyment do czarnuszki, jest bajkowa. a wiosną kwitnie w moim ogrodzie cebulica syberyjska. niebieskie i niebiańskie 🙂
W Podkowie Leśnej wysadzono cebulicą dwa trawniki wzdłuż głównej ulicy od kościoła do supermarketu. Niepozorny kwiatuszek w takiej masie tworzy łagodnie błękitny kobierzec.
Może kiedyś się wybiorę i uda mi się odnaleźć te kobierce 🙂 to trochę tak, jak z lawendą…najpiękniejsze kwitnące pola.
Pingback: Jeziorka Duszatyńskie 2 | adabrowka