Powiew czegoś

Niech nie osądza nikt, i nie rozdziela

niczego oko gdyż samo widzi tyle co pomieści

Że oto cicho rozdmuchnięte poznikały górki

krainy i teatry z pełnymi obsadami

Jak zmyte pozmywane maski małych umęczonych mimów

zmieniają się w skupione oczy widzące pół wszystkiego

a czasem prawie wszystko

A gdy nie wszystko

– to przynajmniej wiele razy

Jedną tylko co prawda stronę rzeczy widzą

i tyle pokazują

– lecz ją pomnożą i bezbłędnie odrysują

proste kąty

Co najważniejsze zaś, dostrzegą w oku

swym nie tylko źdźbła

ale i belki, no bo całe sosny

Ruch przetapiania szklanych gór

(czy nie od środka idzie ich gorąco?)

zamków

bram

lodokapów

Przewalczył  ten i ów Syzyf

nawałę która

go przykrywała

A gdy pokapał zwykły deszcz

same się odsłoniły stałe lądy

nie całe pogrążone we śnie

Jeszcze niedawno zgięte aż do ziemi

łodygi podnoszą w górę pąki

Ponad resztkami śniegu

zielony mosteczek

ugina się

i też zielona łąka już ze znanym starym

młodym przebiśniegiem

© A. Dąbrówka Opublikowano: 17 stycznia 2011, 05:26

Informacje o Andrzej Dąbrówka

Tenured professor, Institute of Literary Research (Polish Academy of Sciences), Warsaw.
Ten wpis został opublikowany w kategorii art, nature, photo-poem, photography, poetry. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „Powiew czegoś

  1. Wpis z 2011 roku przeniesiony tu w celu udźwiękowienia.

Dodaj komentarz