Pantomima
dla dwóch drzew

I
Aby pokochać, trzeba się zatrzymać
Wybadać grunt, czy się nadaje
żeby zapuścić w nim korzenie
Grunt to są punkty – blisko siebie
– bo jeśli chciałoby się być
tu jednym drzewem, trzeba w sobie
pomieścić dwa zrośnięte drzewa,
tak aby kwiaty męskie były blisko żeńskich
– inaczej to nic nie da
Żeby to się udało, tak się stało
muszą dwa ziarna wykiełkować
w jednym miejscu
II
To co kiełkuje z ziarna, to nie przyszły pień.
To jest korzonek, co zaledwie wzejdzie
od razu daje nurka w ciemną wilgoć
– zagłębia się i zmienia w korzeń
Gdy już się pewniej trzyma w głębi ziemi
rozprostowuje się, wydźwiga wzwyż do światła
dwa płatki, które będąc ziarnem go żywiły
– to pierwsze liście
No i tak dalej
III
A kiedy dwa robią to samo
robią to wzajem: kiełkowanie
nurkowanie w ciemną wilgoć
wychynięcie do światła
a potem już wyścigi w zasysaniu
wbijaniu się w siebie nawzajem
Nikt nie wie, jak to robią
Te sprawy są ukryte między nimi
Widzimy tylko co wynikło
Drzewa przybywa, wciąż gęstnieje
bo się w nim wpycha jedno w drugie,
osiąga twardość rdzenia w pniu,
równowagę kościstości i miękkości
która mu umożliwia pełnię życia, czyli ruch
– swobodny ruch w czterech kierunkach
Bo tylko wtedy jest możliwa pełnia życia
– to jest rozkosz i rozpacz
gdy ciało jest zarazem w pionie i w poziomie
stoi na nogach i na rękach
oraz wskazuje różne strony świata
jak to potrafią czynić części
doskonałego, zjednoczonego drzewa
Jednej osobie trudno to osiągnąć
musiałaby podzielić się na dwie,
co bywa groźne
Trudniej samotnym drzewom – choć nie złączyły
w sobie drzew dwoiście
udają że tak jest
IV
Drzewo ma siłę, gdy nie jest jednodrzewne
ale jest parą posplataną ściśle
– tak że nie widać granic między dwojgiem
i tylko z bliska dojrzysz w takim drzewie
istoty dwie spojone wzniośle
umocowane w jednej ziemi
Łatwiej tym zespolonym żyć, ale i one słabną.
Kto tego nie wie, niech przypomni sobie jak
drzewo w cichości upalnego dnia
w mroźny czas
stoi w bezruchu
Aż z lekka zakołysze się gdzieś
górna gałąź
Aż bez powodu się zesunie
czapa śniegu
Tak prężnie żyje drzewo, które jeszcze ma
swoją dwoistość
To w takiej chwili
w jednym z nich
jedno z tych dwojga
mocniej się tuli do drugiego
albo się chce nieco odsunąć
Może to w takiej chwili drzewo traci
swoją dwoistość
i od tej pory długo nie postoi
V
Zmarzłe, po deszczach, od wichury, uschłe,
– niekiedy widać jak majestatycznie
upada – tak powoli, jakby tylko
składało długo pokłon
A to się jedna część złamała
i jakiś czas drugi kręgosłup
na sobie niósł ciężary dwojga
a w końcu im ulega
Jak drzewo traci pół swej siły?
– Nie zawsze widać to od razu
czasem dopiero po upadku
odsłania się przyczyna:
połową pnia szło z dołu wzwyż
pasmo spróchnienia
chociaż pod korą nic nie było widać
Ale niekiedy wcześniej znamy
przyczynę późniejszego losu:
duża dziupla jest większa z roku na rok.
Choć opatruje się opaską kory
uszczelnia się różańcem żywic
zasłania porostami, czuprynami
– wciąż samotnieje
Jak bohaterskie są te wydrążone
pół żywe pnie
Niezłomnie stoją szepcząc swe psałterze
połową liści, włókien i gałęzi
Samotność ich zdwojona bowiem naga
bez wsparcia, jakie da żywa połowa
O, dzielnie się sprawują jak jednoręki rycerz
Ale gdy jednej ręki nie osłania druga
jeśli tej strony nie podpiera tamta
– nikt nie przeżyje takiej
Asymetrii
Lipiec 2005
W tomie „Ikarkołomnie”, Podkowa Leśna 2009.
