
Baśnie niderlandzkie, nr 76.
RYBAK I JEGO ŻONA
Był sobie raz rybak z żoną. Wygoniła ich z domu powódź. Musieli szukać innego miejsca. Jak to kiedyś bywało, uszli niedaleko. Za niedługo doszli do niedużej wyżynki. Wtenczas rybak powiedział:
– Żono, popróbujemy tutaj.
Poszli się rozejrzeć; leżałały kawałki drzewa; kiedyś musiał tam zatonąć statek. Naznajdowali tyle kawałków, że już mogli sklecić okrągłe mieszkanko, taką jakby beczkę. I tam się wprowadzili. Rybak kiedyś przeszedł się nad wodę. Powiedział do żony: – Zdaje się, że tam pełno ryb.
Była tam jeszcze łódka, taka na wiosła. To on mówi: – Do licha, powinna mi się przydać taka łódka.
I miał jeszcze osła i sieci też zabrał. Wszystko co potrzebne zabrał ze sobą.
No i osiedlili się tam. Kiedyś rano mówi:
– Wiesz ty co? – mówi on do żony. – Chyba pójdę zobaczę. – I poszedł, wypłynął, zarzucił sieć i coś tam wyciągnął. A żona powiedziała: – Jak ci poszło?
– No – odpowiedział on – całkiem nieźle, ryb do syta. Ale jutro muszę się wybrać wcześniej.
Na drugi dzień wstał z samego rana i prosto na wodę. Pogoda była aż miło! Wiosłuje kawałeczek dalej do brzegu, wyrzuca sieci; a roiło się od ryb. Naraz jak się coś nie chlapnie. On myśli: „O, to jakaś spora sztuka!”. I w sieci siedziała duża ruba. Wyciąga sieć, a tam się pokazuje takie wielgachne rybsko. I odzywa się ludzkim głosem. On myśli sobie: „Co się tu dzieje? Co ja słyszę? Żeby ryba mówiła?”
Wtenczas ryba powiedziała: – Ach, mój rybaku, dobry człowieku, proszę cię, wypuść mnie na wolność; muszę tu ochraniać wszystkie małe rybki przed drapieżnikami. Jak mnie stąd zabierzesz, to te bestie pozabijają wszystkie rybki.
– No dobrze – mówi rybak – ale jesteś taka duża, utargowałbym za ciebie dużo pieniędzy.
– Ale mnie wypuść. Żądaj, czego chcesz.
– No dobrze – mówi on – mieszkam w takiej pustej beczce; chciałbym mieć zwyczajny dom. No to idę do domu.
I rybak poszedł do domu a rybę wypuścił.
Z daleka widzi, że tam stoi ładny dom. Myśli sobie: „A to ci dopiero”. Podchodzi blisko; kobieta stoi przed domem i mówi mu:
– Panie Boże, co tu się porobiło. Mężu, mamy ładny, nowy dom.
– Widzę – mówi on – zaraz ci opowiem, jak było. Złapałem wielką rybę. Ale jakaś taka dziwna, bo umiała mówić. I chciała, żeby ją puścić, bo musi pilnować małych rybek, bo tam chyba mi się zdaje są rekiny. I mówi mi: Co sobie życzysz. No to zażyczyłem sobie, żebyśmy mieli nowy dom.
– O, mój Boziu, jak to nam się poszczęściło, jak nam się poszczęściło! – powiedziała żona.
I weszli do tego domu i napili się kawy.
Na drugi dzień rybak wypłynął znowu na wodę. I złapał pełną sieć ryb.
Niedaleko od nich był targ. To on powiedział do kobiety: – Chodź ze mną, założymy osła i zawieziemy ryby na targ.
No tak. Drugiego dnia w drogę. Ryby na wóz i wio. A kobieta nigdy nie była tak daleko i się wtem odzywa: – A co to za dom tam stoi taki ładny?
– O – mówi rybak – tam mieszka burmistrz.
– Ojoj – mówi ona – ale bym chciała mieć taki. On jest dużo ładniejszy od naszego.
– Ano jest – mówi rybak – zgadza się, ale nasz też dobry.
No dobrze. Jadą na targ. Już więcej o tym nie mówią. Sprzedają drogo ryby, dużo za to zarabiają. Wracają do domu.
Ale na wieczór i w nocy kobieta nie może się z tym pogodzić.
– Wiesz co – mówi – tamten ładny dom, co tam był, pamiętasz? Poproś jutro rano rybę, żeby nam dała też taki ładny.
– E, tam – mówi mąż – nie będę prosił.
Ale ona mówi: – Poproś, nic się nie bój.
Chłop z biedy musiał to zrobić, no nie? Z samego rana wypłynął znowu. I mówi: – Rybko w jeziorze, przyjdź tu, niebożę.
Zrobiła się duża fala i wypłynęła ryba. I pyta się go:
– I cóż chcesz, dobry człowieku?
– Oj – on mówi – aż się boję mówić, ale moja żona strasznie by chciała mieć taki duży dom jak ten, co stoi kiedy się wjeżdża do miasta. Taki duży.
– Dobrze – mówi ona – możesz iść.
Wraca do domu. Podchodzi. A tam stoi taki piękny, duży dom.
– O – mówi żona – to teraz jesteśmy urządzeni. Mamy taki piękny dom.
Ano tak – mówi on – ale ja muszę wracać, muszę jeszcze złapać trochę ryb.
I rybak znowu nałapał dużo ryb.
A na drugi dzień zrobił z łapaniem przerwę, bo znowu pojechali na targ. Żona też pojechała. A przejeżdżali koło pałacu króla, bo tego dnia targ był w innym miejscu. I kobieta mówi: – A co to za dom taki duży i piękny?
– Ano, dom – mówi mąż – król tu mieszka, to jest królewski pałac.
– Ojej – mówi ona – chciałabym mieć taki.
– E, tam – mówi mąż – to tak nie może być. Przecież wszyscy nie mogą mieć takiego ładnego domu.
Znowu sprzedali ryby drogo i wracają do domu. Ale kobieta marudzi i marudzi. Tak długo, aż mąż powiedział: – No to już pójdę do niej jutro rano.
Rano znowuż na wodę. I mówi: Rybko, rybko w jeziorze, wypłyń do mnie, niebożę. – I znowu się zrobiła duża fala, i pokazuje się ryba.
– I cóż chcesz znowu, dobry człowieku?
– Oj, moja żona bardzo by chciała mieć taki dom jak ma królowa.
– No dobrze – mówi ryba – idź do domu.
On przychodzi do domu a tam ci stoi taki strasznie wielki pałac. A ona wtenczas mówi:
– No, tośmy już się urządzili, jużeśmy się urządzili.
– A podług mnie, to nic dobrego taki dom.
– Ale jeszcze będziemy mieli służbę i w ogóle.
– Właśnie – powiedział mąż – jeszcze do tego i to.
I znowu na ryby. Znowu masę nałowił. I teraz będzie trzecie życzenie, jak mi się nie pomyliło.
Na drugi dzień znowu jadą na targ z tymi rybami. I przyjeżdżają koło bardzo dużego kościoła. Wtenczas ona aż się zadziwiła: – A co to za domisko takie niemożebnie wielkie?
– To jest dom Pana Jezusa. Nazywa się kościół.
Na to ona: – Z taką ładną wieżą na czubku. Taki dom to bym dopiero chciała mieć!
– Jeszcze czego – mówi on. – Powiem ci, że już nie mam śmiałości tego zrobić.
Ale ona nie przestała mu suszyć głowy; wieczorem tego samego i w nocy tego samego. No i chłop rano znowu poszedł nad wodę. Mówi: – Rybko, rybko w jeziorze, przyjdźże proszę, nieboże.
I znowuż wypłynęła duża ryba: I mówi: – Co tam znowu dobry człowieku.
– Oj – mówi on – moja żona chcie mieć taki dom jak Pan Jezus.
– No to idź do domu – mówi ryba.
I on poszedł do domu. A tam stała z powrotem tamta beczka.
I koniec pieśni.
Pełny tekst innej z bajek:
https://www.salon24.pl/u/dabrowka/372398,demonstracje-uliczne-albo-o-krolewiczu-w-plaszczu-ze-szmatek