Trzeci uśmiech Ireneusza

Życie przynosi kalendarzowe regularności, z których największy urok mają niespodziewane zbieżności dat dla zdarzeń, których rozkładu ściśle nie planowaliśmy. Nie przywiązujemy do nich zwykle wagi, chyba że ktoś hołduje wróżbiarskim pokusom, od czego jestem jak najdalszy.

Od początku roku 2023 było wiadomo, że uroczysta inauguracja Centrum Studiów Mediewistycznych w Lublinie odbędzie się 27 czerwca. Następnego dnia odbyłem ważną rozmowę z Wydawnictwem KUL, i to data 28 czerwca jest pretekstem tej opowieści, zaś o treści i wadze tej rozmowy opowiem pod koniec.

Program święta nie wyczerpywał się w ceremoniach i autopromocji, ale mieścił dużo merytorycznej treści, dającej wgląd w planowaną działalność.

Rzecz była transmitowana dla zdalnych gości z zaprzyjaźnionych podobnych placówek mediewistycznych w Budapeszcie, Pradze, Stanisławowie (Iwano-Frankiwsk) i Utrechcie. Na kanale video KULu można obejrzeć cały z górą pięciogodzinny program Inauguracji ze wszystkimi powitaniami, gratulacjami, a także prezentacjami projektów i programowymi wykładami. Nie będę ani streszczał, ani recenzował tych wypowiedzi, skoro są dostępne w całości. Każdy z tych punktów ma wagę zależną od tego, ile ktoś wie o tym projekcie. Kto o nim nie wiedział, powinien zacząć odsłuchanie relacji od Krótkiej historii CSM (Paweł Kras) – przeglądu działań, uwieńczonych formalnym powołaniem Centrum, czyli zatwierdzeniem pięcioletniego programu złożonego z wielu zadań badawczych i publikacyjnych. Wszystkich bodaj wykonawców oraz garstkę gości widać na poniższym tableau:

Jestem tam jednym z dwu najstarszych gości. Znam co czwartą osobę, poznaną przy wspólnych projektach, większości młodych nie poznałem. Jeden mój były student jest już profesorem.

Nie powołano mnie do zarządzania ani nie jestem formalnie zatrudniony do realizacji programu Centrum, ale nieznacznie, za to na dwa sposoby się przyczyniłem do jego powstania, a potem dałem pewien wkład do pewnej części zadań.

Najpierw sekundowałem Pawłowi Krasowi, odkąd usłyszałem o tym planie. Oczywiście gorąco zachęcałem do starań, gdyż od początku mojej współpracy z IBL i profesor Michałowską, która tam kierowała Pracownią Literatury Średniowiecza wierzyłem, że takie ogólnopolskie centrum mediewistyczne jest potrzebne. Nasza Pracownia, której kierownictwo objąłem w 2007 roku, była zaledwie małym krokiem w tym kierunku. Centralne usytuowanie IBL poza ośrodkami akademickimi było zobowiązaniem, aby w tym miejscu mogli się spotykać wszyscy, zresztą nie tylko literaturoznawcy. Znalazło to wyraz w programowym exposé Profesor Michałowskiej:

Organizujemy ogólnopolskie zebrania naukowe pod nazwą
                                   SPOTKANIA MEDIEWISTYCZNE.

Będą to jednodniowe zebrania robocze, podczas których cztery osoby zaprezentują wyniki swoich bieżących prac na różnymi zagadnieniami dotyczącymi literatury średniowiecznej. Po referatach nastąpi swobodna, robocza dyskusja.
Do udziału w SPOTKANIACH zapraszamy nie tylko literaturoznawców, ale też przedstawicieli innych dyscyplin mediewistycznych; przyjęliśmy zatem szeroką formułę interdyscyplinarną.
Potrzeba stworzenia takiego forum wymiany myśli i doświadczeń zarysowała się podczas konferencji „Mediewistyka literacka w Polsce” (IBL PAN, Warszawa 22-23 X 2001).
Szczególnie ważne wydaje się nam przyciągnięcie młodych badaczy i umożliwienie im konfrontacji merytorycznej i metodologicznej z przedstawicielami średniego i starszego pokolenia. Zebrania będziemy organizować dwa razy do roku (w maju i w październiku), ale jeśli będzie więcej zgłoszeń, zebrania mogą być częstsze.
                                                                                   Teresa Michałowska

Potwierdzały to kolejne listy referentów. Pierwsze Spotkania 20 maja 2002 gościły referentów z Łodzi, Warszawy, Lublina i Poznania; drugie (21 X 2002) – Katowice, Wrocław, Warszawa, Kielce, i tak dalej (Lista wszystkich Spotkań https://adabrowka.wordpress.com/about/). Zdarzało mi się powierzanie organizacji kolejnego spotkania któremuś Koledze spoza Warszawy. Tak więc w skromnym zakresie Spotkania pełniły rolę centralnej platformy dla mediewistyki głównie literackiej, ale też byli mile widziani historycy sztuki, badacze muzyki, historii nauki, języka. Z biegiem lat przybywało dłuższych konferencji monograficznych, nawet dwu- i trzydniowych, z których powstawały książki, jak ta o Władysławie z Gielniowa, którą przygotował Roman Mazurkiewicz.

Mając to skromne doświadczenie nie mogłem nie poprzeć planu utworzenia Centrum, tym bardziej że po moim przejściu na emeryturę (1.1.2020) udało się zorganizować jeszcze tylko jedno zebranie jesienią 2020, i nie ma widoków na następne, gdyż moje pole badawcze pozostało osierocone.   

Moje poparcie otrzymałby prawie każdy potencjalny organizator takiego Centrum, nawet gdybym go wcale nie znał (co zresztą trudno mi sobie wyobrazić), ale osoba Pawła Krasa sprawiła, że nie miałem od początku cienia wątpliwości. Przecież poznaliśmy się w 2009, i to dwa razy, najpierw na konferencji w Lublinie (maj), a potem (sierpień) podczas mediewistycznej szkoły letniej w Kazimierzu. Oba przedsięwzięcia organizował wspólnie z Anną Adamską, którą już znałem wcześniej ze Stałego Komitetu Mediewistów Polskich. To ona zaprosiła mnie na konferencję o piśmienności (Kultura pisma w średniowieczu: znane problemy, nowe metody, red. Anna Adamska, Paweł Kras, Colloquia Mediaevalia Lublinensia 2, Lublin: Wyd. KUL, 2013) oraz zaangażowała mnie w promocję szkoły letniej, do której zgłosiłem moją ówczesną doktorantkę, panią Annę Madys. Odwiedziłem raz tę szkołę i miło ją wspominam, choć nie miałem zajęć, a tylko roztoczyłem medialny patronat na portalu Mediewistyka, który wtedy prowadziłem. W dziale Album pokazałem zestaw zdjęć z zajęć, prowadzonych przez mediewistów z Utrechtu.


Studenci lubią takie imprezy, i dobrze że również Centrum zaplanowało na rok 2024 szkołę letnią we Wrocławiu, o czym mówiła na Inauguracji Anna Zajchowska-Bołtromiuk. Nie wątpię, że będzie dobrym sternikiem takiej kogi, która w Kazimierzu była atrakcją jak cała Wisła.

Jeśli będzie potrzeba wsparcia pomysłu mediewistycznej szkoły letniej, to chętnie zgłoszę jakiś krótki warsztat. W moim nowym miejscu pracy, na Wydziale Artes Liberales UW tworzymy z Pawłem Stępniem Laboratorium „Średniowiecze i Mediewalizm”, i z sympatią obserwujemy powstanie lubelskiego Centrum. Jednak cały przyszły rok będzie dla mnie głównie okresem redagowania i szykowania do druku mojej książki o anamnezie.


Książki

Gdy plany lubelskiego Centrum należało szybko konkretyzować, uzupełniając zrąb badawczy (pięcioletnie projekty edytorskie) o bieżące publikacje w seriach wydawniczych przejmowanych przez Centrum, zgłosiłem dwie prawie gotowe książki, aby je umieścić w projekcie kierowanym do recenzji.

Pierwszą z nich będzie współredagowana przeze mnie monografia tematyczna Błąd i przygana w piśmiennictwie średniowiecznym, podsumowująca dorobek dwu konferencji, zorganizowanych w 2020 roku we współpracy z Witoldem Wojtowiczem: 29 Spotkań Mediewistycznych i dwu sesji na V Kongresie Polskoznawczym w Halle. Zapowiadają się cztery części (I. Wokół języka i topiki, II. Rozwój i błąd w wychowaniu, III. Upominanie władców, IV. Wzorcowość dworu) – każda po 3-4 rozdziały autorskie, oraz zapis panelu „Rytuały upomnienia i naprawy”. Druga zaś to autorska książka Anamnesis zbierająca w jedną teorię moje pisma powstałe wokół kategorii anamnezy, poczynając od referatu Trwanie „onego” czasu, jaki wygłosiłem jesienią 2001 roku. Przewiduję ułożyć 18 rozdziałów w trzy części:

I Anamnesis a mimesis: indywidualny wymiar estetyki rekapitulacji
II Etos anamnezy: Społeczny wymiar alegorezy
III. Estetyka anamnezy: dramat rekapitulacyjny po średniowieczu.

Zamykam tą książką trzeci, samodzielny odcinek na mojej drodze badawczej. Pierwszym był okres przygotowania niderlandystycznego doktoratu, który wypełnił lata tysiąc dziewięćset osiemdziesiąte. Drugim – praca lat dziewięćdziesiątych nad habilitacją, wydaną w kwietniu 2001 roku. Jeszcze w tym samym roku rozpoczął się trzeci okres – badania anamnezy. Referat wygłoszony na konferencji „Mediewistyka literacka w Polsce”, zwołanej przez prof. Michałowską, był zgłoszony na Kongres Mediewistyczny w Leeds, ale nie został przyjęty.

Pisanie o anamnezie nie wypełniło całego dwudziestolecia, stworzyłem w tym czasie korpus rozpraw z zakresu retoryki i tekstologii, zwłaszcza metodologii radykalnego konstruktywizmu (zarysowanej już w habilitacji, i przećwiczonej praktycznie w syntezie Korzenie), następnie kategorii autorstwa, i w mniejszym zakresie topiki. Trochę czasu zajęło mi też napisanie na początku lat dwutysięcznych syntezy historycznoliterackiej Średniowiecze. Korzenie (2005, „Mała Historia Literatury Polskiej”).

Ireneusz

W Lublinie  28 czerwca 2023 rozmawialiśmy z Dyrektorem Wydawnictwa KUL o dwu moich książkach, jakie weszły do planu wydawniczego Centrum. Książka zbiorowa o błędzie i przyganie idzie na pierwszy ogień, a za rok o tej porze mam nadzieję złożyć w Wydawnictwie gotowy tekst Anamnesis. Z datą 28 czerwca, która w kościele katolickim jest liturgiczną pamiątką św. Ireneusza z Lyonu wiąże się kilka wydarzeń, o których  napisałem dwie reportażowe opowieści na blogu (2012 i 2013). Cytuję fragment drugiej opowieści.


Jako pierwszy uśmiech odebrałem zbieg okoliczności, który po długich meandrach kalendarzowych niemożności zakończył się niespodziewanym wysłuchaniem w przycmentarnym (niegdyś parafialnym) kościółku św. Rocha w Mniszewie wspomnienia o św. Ireneuszu z Lyonu. Musiał to  być uśmiech, skoro i ja się uśmiechnąłem na te słowa celebransa. Przypomniały mi one świetnie znanego autora, wiele razy cytowanego w mojej książce (niedawno wznowionej), którego biografii jednak nigdy się nie przyglądałem.
Gdybym to zrobił, zwróciłbym uwagę, że pamiątkę jego śmierci Kościół obchodzi właśnie dnia 28 czerwca, oraz że Ireneusz był uczniem św. Polikarpa, którego imię (choć nie osoba) towarzyszy mi w badaniach od paru lat, odkąd zajmuję się “Rozmową mistrza Polikarpa ze śmiercią”.

Opublikowano books, Uncategorized | Otagowano , , | Dodaj komentarz

Drzewa

Pantomima

dla dwóch drzew

I

Aby pokochać, trzeba się zatrzymać

Wybadać grunt, czy się nadaje

żeby zapuścić w nim korzenie

Grunt to są punkty – blisko siebie

– bo jeśli chciałoby się być

tu jednym drzewem, trzeba w sobie

pomieścić dwa zrośnięte drzewa,

tak aby kwiaty męskie były blisko żeńskich

– inaczej to nic nie da

Żeby to się udało, tak się stało

muszą dwa ziarna wykiełkować

w jednym miejscu

II

To co kiełkuje z ziarna, to nie przyszły pień.

To jest korzonek, co zaledwie wzejdzie

od razu daje nurka w ciemną wilgoć

– zagłębia się i zmienia w korzeń

Gdy już się pewniej trzyma w głębi ziemi

rozprostowuje się, wydźwiga wzwyż do światła

dwa płatki, które będąc ziarnem go żywiły

– to pierwsze liście

No i tak dalej

III

A kiedy dwa robią to samo

robią to wzajem: kiełkowanie

nurkowanie w ciemną wilgoć

wychynięcie do światła

a potem już wyścigi w zasysaniu

wbijaniu się w siebie nawzajem

Nikt nie wie, jak to robią

Te sprawy są ukryte między nimi

Widzimy tylko co wynikło

Drzewa przybywa, wciąż gęstnieje

bo się w nim wpycha jedno w drugie,

osiąga twardość rdzenia w pniu,

równowagę kościstości i miękkości

która mu umożliwia pełnię życia, czyli ruch

– swobodny ruch w czterech kierunkach

Bo tylko wtedy jest możliwa pełnia życia

– to jest rozkosz i rozpacz

gdy ciało jest zarazem w pionie i w poziomie

stoi na nogach i na rękach

oraz wskazuje różne strony świata

jak to potrafią czynić części

doskonałego, zjednoczonego drzewa

Jednej osobie trudno to osiągnąć

musiałaby podzielić się na dwie,

co bywa groźne

Trudniej samotnym drzewom – choć nie złączyły

w sobie drzew dwoiście

udają że tak jest

IV

Drzewo ma siłę, gdy nie jest jednodrzewne

ale jest parą posplataną ściśle

– tak że nie widać granic między dwojgiem

i tylko z bliska dojrzysz w takim drzewie

istoty dwie spojone wzniośle

umocowane w jednej ziemi

Łatwiej tym zespolonym żyć, ale i one słabną.

Kto tego nie wie, niech przypomni sobie jak

drzewo w cichości upalnego dnia

w mroźny czas

stoi w bezruchu

Aż z lekka zakołysze się gdzieś

górna gałąź

Aż bez powodu się zesunie

czapa śniegu

Tak prężnie żyje drzewo, które jeszcze ma

swoją dwoistość

To w takiej chwili

w jednym z nich

jedno z tych dwojga

mocniej się tuli do drugiego

albo się chce nieco odsunąć

Może to w takiej chwili drzewo traci

swoją dwoistość

i od tej pory długo nie postoi

V

Zmarzłe, po deszczach, od wichury, uschłe,

– niekiedy widać jak majestatycznie

upada – tak powoli, jakby tylko

składało długo pokłon

A to się jedna część złamała

i jakiś czas drugi kręgosłup

na sobie niósł ciężary dwojga

a w końcu im ulega

Jak drzewo traci pół swej siły?

– Nie zawsze widać to od razu

czasem dopiero po upadku

odsłania się przyczyna:

połową pnia szło z dołu wzwyż

pasmo spróchnienia

chociaż pod korą nic nie było widać

Ale niekiedy wcześniej znamy

przyczynę późniejszego losu:

duża dziupla jest większa z roku na rok.

Choć opatruje się opaską kory

uszczelnia się różańcem żywic

zasłania porostami, czuprynami

– wciąż samotnieje

Jak bohaterskie są te wydrążone

pół żywe pnie

Niezłomnie stoją szepcząc swe psałterze

połową liści, włókien i gałęzi

Samotność ich zdwojona bowiem naga

bez wsparcia, jakie da żywa połowa

O, dzielnie się sprawują jak jednoręki rycerz

Ale gdy jednej ręki nie osłania druga

jeśli tej strony nie podpiera tamta

– nikt nie przeżyje takiej

Asymetrii

Lipiec 2005

W tomie „Ikarkołomnie”, Podkowa Leśna 2009.

Opublikowano art, books, fotowiersz, nature, personal, photo-poem, photography, poetry, Poland, Uncategorized | Otagowano | Dodaj komentarz

Się utoczyło

(Zrzut z chmur, cz. III)

3. Się utoczyło

Z początku był wzorowy

pion i nic nie wskazywało

na ten błąd

Gdy brać na szybie była ledwo

mgiełką podszeptów wizją w mamrotaniu maga

tu – zostawiwszy ślad na świeżym śniegu

Się utoczyło tęgi korpus dwa brzuchy

wielki łysy łeb

Na łbie znalazło się 

nakrycie dość błazeńskie

lecz utrzymane w ramach stylu

luzaka z trawką w zębach

Na miarę stosowności wyrósł nos

a wprawdzie wypadł wskutek przeciążenia

i legł u stóp ściągając wzrok

– wnet przywróciła go uczynna siła

której teraz zadarty nos przesłonił ciała

przechył niemal radosny i taneczny

Krok zamach wręcz łyżwiarski skłon

zwrot zwód piłkarza w biegu tenisisty

wysięg w bok, wyskok wymach zryw

do

wybicia piłki nawet z groźbą

poślizgu i wywrotki

Czy może rozigrane figle

wesołka z jednym zawianym okiem?

*

Ale to nie był taniec, nie żart, nie sport

jednak coś zaszkodziło jakiś błąd

czy kop lub cios wytrącił z pionu

Brak niedopięcie w garderobie

nie wyrządziłyby aż zawrotu równowagi

Czyżby ktoś lepiej ubielony pierwszy

kamieniem przeszył prawie ciało?

I może stąd się wzięło pierwsze odchylenie

pierwszy krok

w dół

w pasyjne

wielodniowe

upadanie

Coś w końcu skróci skurcz cielesnej masy

ranionej w brzuch

a ten zwolniony film przyśpieszy

i płynnie w zeskok przejdzie skręt

Co by zobaczył w owej chwili grozy

bóg wojny nocny ptak kierując tu

swój lot i ostry wzrok?

Więc może jednak należało

iść we fraktale czystej geometrii

jak nasza płochsza brać

która wytęża słuch zza szyb

na maga szept każący mądrze

kreślić wyrzynać pentagramy

proste i parabole

Lecz cóż, szumny kunszt lodorytów

wstydliwie znika w mgnieniu mgieł gdy form

rzeźbie zagraża żar

tyrady olśnień

Gdy tam gaszący z zewnątrz blask

szybko zagłusza mędrca szept

Za szybą dłużej potrwa bierny

opór brył zrzutu z chmur

© A. Dąbrówka

Opublikowano z galerią zdjęć do części „Się utoczyło”: 31 grudnia 2010, 02:08

https://www.salon24.pl/u/dabrowka/263844,zrzut-z-chmur

Opublikowano Uncategorized | Dodaj komentarz

Tristan i Izolda

1
Odkąd umarłaś różo będzie czyjś
cię szukał cień wśród cieni na tym pniu

2
Może nie wszystkie ciemne cienkie ślady
na korze wierzby wyciął czarny bez

3
Może on broczy twoją czarną martwą krwią
ten bez co się w twój stary korzeń wgryzł
i wzrósł pod uschłą wierzbą która jeszcze stoi
choć już nie żyje jak nie żyjesz ty

4
Lecz twoje siostry-róże patrzą na jej łysy
łeb i pień i na twe miejsce które zajął bez

5
Czuwają nad młodziutką rześką oziminą
całując niebo karminowym deszczem

6
Siostry tej wierzby która zmarła stojąc
trwają w szeregu posrebrzanych koron

7
I gdyby stała w środku korowodu
łatwo by skryły brak jej ściętej głowy

8
Chociaż wraz z tobą sczezł łuk róż co mógł
połączyć grób Izoldy i Tristana grób
ich uścisk trwa póki wiatr głaszcze
splot pni wierzb



Zdjęcia 31.10.2021

Tekst 1-14.11.2021

Opublikowano art, nature, personal, photo-poem, photography, poetry, słuchowisko | 2 Komentarze

Ozimina, wierzba, róża

Jakoś się zgadało na Twitterze o zaduszkowych wyprawach z dziećmi „na groby”.

Nawet mnie to zmobilizowało, aby niektóre z zapisków o tamtych przejażdżkach nagrać i przenieść na podcast. Najpierw była opowieść „Widziałem oziminę”:

Wystąpiła w niej w ważnej roli polna róża, wówczas odwiedziłem ją po roku i napisałem o tym fotowiersz, który teraz nadałem przez moje radyjko:

Róża rosnąca u stóp wierzby wzbudziła dwa skojarzenia artystyczne: z balladą Cave’a i romansem o Tristanie i Izoldzie, których połączył po śmierci dopiero krzew róży wyrastający na ich grobach.

Para wierzb w tańcu-uścisku

 

 

Znowu widzieliśmy oziminę: na pierwszym planie zorana ziemia, na drugim zielenią się już rządki zboża w płytkich bruzdkach zrobionych przez siewnik. W tle za gospodarstwami widoczne jest wysokie drzewo – to wielka wierzba, o której kiedyś napiszę jak i o wielkiej topoli. Nad środkowym budynkiem widać czubki niższych wierzb, które były regularnie ogławiane. Rosną szpalerem wzdłuż drogi, zapewne były posadzone jako kołki w płocie. Głębiej w obrazie za wałem płynie Wisła, a na niej Kępa Gruszczyńska, o której pisałem w genealogicznym szkicu o Dziadkach i Rodzicach. Na zdjęciu skrajne, ostatnie gospodarstwo we wsi Gruszczyn, zaraz dalej w lewo są Rękowice.

Wielka wierzba rośnie w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca szczególnego dla moich wspomnień. Stał w jej bliskości dom, w którym przez jakiś czas po wojnie mieszkali moi rodzice, zanim nie zbudowali chaty, o której pisałem w gawędzie o Oziminie. Chaty, w której się urodziłem. 

W tamto miejsce pod wielką wierzbą przeniesiemy się żeby opowiedzieć dalszy ciąg historii polnej róży. Nie byłem u niej przez kilka lat. Już w „Sześciu pytaniach” odnotowałem, że róża marnieje. W tym roku całkiem przepadła. Nie było ani gałązki. Tak samo uschła wierzba, pod którą róża wyrastała.

Splecione dwa pnie siostrzanych wierzb z końca tego szpaleru zostały jedynym upamiętnieniem dawnej historii.

Ale na szczęście były też siostry-róże, obsypane bogato dojrzałymi owocami.

Tak więc i ona mogłaby powiedzieć „nie całkiem umarłam”.


Zdjęcia 31.10.2021, tekst 1-14 listopada 2021.

Opublikowano Uncategorized | 1 komentarz

Nie gniewajcie się


Nie gniewajcie się na mroźny północny wiatr
Jest rumianym z zimna niesfornym łobuzem
Śmieci suchymi liśćmi gwiżdże 
Szczypie w uszy

Ale on słyszał w dalekiej Arktyce
Że tu rozkwitają magnolie i mirabelki

Chce powąchać i przeliczyć kolory hiacyntów - różowych
Żółtych i ultramarynowych

Uśmiechnąć się do anemonów
Osuszyć łzy pierwiosnków

Więc nie gniewajcie się na mroźny północny wiatr
Dajcie mu ogrzać się przez chwilę


============
#fotowiersz 22/4/2021
Opublikowano Uncategorized | Dodaj komentarz

Żołnierz i Dziewczyna

Pięćdziesiąt lat po ślubie z Jadwigą, zawartym 29 maja 1971 w urzędzie w Podkowie Leśnej przypomnę nie tak stary wiersz Żołnierz i Dziewczyna, który w nadal nieznanym mi stopniu dotyczy naszego związku.

Wiersz nie był publikowany drukiem i nie ma formy elektronicznej, tylko tego obrazka z maszynopisu.
Opublikowano Uncategorized | 1 komentarz

Poezja

Jeżeli było można nawyrzeźbiać
ze skały tyle listków i wydobyć
drzewo ze skały rozpinając nad nim
niebo wykute w szarej skale

Pewnie bez trudu frunę pod to niebo
w moim kamiennym stroju
i kamiennym palcem trącę
kamienne struny mojej cytry

Poezja (Ogród Saski, Warszawa – foto Mateusz Kołozwarski)

24 maja 2021

Opublikowano art, photo-poem, photography, poetry | Otagowano , | 1 komentarz

Się utoczyło

Czyta autor

Z początku był wzorowy
pion
i nic nie wskazywało
na ten błąd

Gdy brać na szybie
była ledwo
mgiełką podszeptów
wizją
w mamrotaniu maga

tu – zostawiwszy ślad na świeżym śniegu
Się
utoczyło tęgi korpus
dwa brzuchy
wielki łysy łeb

Na łbie znalazło się
nakrycie dość błazeńskie
lecz utrzymane w ramach stylu
luzaka z trawką w zębach

Na miarę stosowności
wyrósł nos
a wprawdzie wypadł
wskutek przeciążenia
i legł u stóp
ściągając wzrok
– wnet przywróciła go
uczynna siła
której teraz
zadarty nos przesłonił
ciała przechył
niemal radosny i taneczny

Krok zamach
wręcz łyżwiarski skłon
zwrot zwód piłkarza w biegu
tenisisty
wysięg w bok,
wyskok wymach zryw
do wybicia piłki
nawet z groźbą
poślizgu i wywrotki

Czy może rozigrane figle
wesołka z jednym zawianym okiem?

*
Ale to nie był taniec, nie żart, nie sport
jednak coś zaszkodziło
jakiś błąd
czy kop
lub cios
wytrącił z pionu

Brak
niedopięcie w garderobie
nie wyrządziłyby aż
zawrotu równowagi

Czyżby ktoś lepiej ubielony
pierwszy
kamieniem
przeszył prawie ciało?

I może stąd się wzięło pierwsze odchylenie
pierwszy krok
w dół
w pasyjne
wielodniowe
upadanie

Coś w końcu skróci skurcz cielesnej masy
ranionej w brzuch
a ten zwolniony film przyśpieszy
i płynnie
w zeskok przejdzie skręt

Co by zobaczył w owej chwili grozy
bóg wojny
nocny ptak
kierując tu
swój lot i ostry wzrok?


  • Więc może jednak należało
    iść we fraktale czystej geometrii
    jak nasza płochsza brać
    która wytęża słuch zza szyb
    na maga szept
    każący
    mądrze kreślić wyrzynać
    pentagramy
    proste i parabole

Lecz cóż, szumny kunszt lodorytów
wstydliwie znika w mgnieniu mgieł gdy
rzeźbie form
zagraża żar
tyrady olśnień

Gdy tam gaszący z zewnątrz blask
szybko zagłusza mędrca szept

Za szybą dłużej potrwa
bierny
opór brył
zrzutu z chmur


© A. Dąbrówka
Opublikowano: 31 grudnia 2010, 02:08

Cykl śnieżny „Zrzut z chmur”

1/3 Najpierw jesteśmy mamą,

2/3 „Śnieżna noc, opublikowana z galerią zdjęć 24 grudnia 2010 na blogu Salon24

3/3 Się utoczyło.

Wszystkie trzy części razem mają tytuł Zrzut z chmur. Ta całość jest do pobrania jako pdf

Opublikowano Uncategorized | Dodaj komentarz

Śnieżna noc

Czyta autor

Dopiero potem gdy się już otrzemy
o wiele rzeczy mniej ruchliwych od nas
– wtedy zaczyna się szał chust
kap szub kryz boa
muf lisów czap
beretów nawet wielomoherowych

Epoka Przymierzania
przybierania form
i udawania rzeczy prostych krzywych kolistych i złączonych na krzyż

Z łatwością je potem naśladujemy
montując rzeczy z własnych materiałów
i własną inżynierią
budujemy mosty

Nie może też zabraknąć
na tym jarmarku
cukrowej waty
z piernika chaty

I przedrzeźniamy gesty stworzeń
które się kładą, wożą, garbią
lub stoją pilnie zapatrzone
w to co wyrasta
z gleby śniegu jak baniany
albo co było kiedyś różą

Stworzeń które kłaniają się dostojnie
chcą czołem bić
fikać koziołki

Drwiący przedrzeźniacz tworząc
otwiera teatr i zatrudnia
jedynie siebie jako krawca

W teatrze włada pycha
demon Mimesis nas pcha
by z nas ulepić Nową Postać
na obraz
Tych Co Chodzą

W naszym teatrze wiele można
jedną obsadą zagrać i pokazać
niczego nie zmieniając

Mrużąc swe oczy
widz wygasza światło

Zapada cicha noc


 

Opublikowane 24 grudnia 2010

Opublikowano Uncategorized | Dodaj komentarz